Kilka dni temu dowiedzieliśmy się o odkryciu średniowiecznego miasta w Wielkopolsce. Możecie o tym przeczytać tu. Dziś mam dla Was wiadomość o kolejnym średniowiecznym, sensacyjnym znalezisku!
Nietypowego
odkrycia dokonali mieszkańcy Staniszcz Małych nad Małą Panwią. Wydobyli z
rzeki cenną łódkę pochodzącą sprzed wielu wieków.
Dla Andrzeja Czupaly i jego dwójki braci ze Staniszcz Małych
pod Strzelcami Opolskimi to miał być zwykły wypad na ryby. Gdy zabierali
się do zarzucenia wędek, zauważyli pod wodą nietypowy przedmiot.
- W pierwszym momencie wyglądało to jak zwykły kawałek drewna, ale gdy dokładnie się mu przyjrzeliśmy, okazało się, że to zatopiona łódka - mówi Andrzej.
Trójka braci ze Staniszcz Małych zdecydowała zebrać znajomych z okolicy i wrócić na miejsce znaleziska. Żeby nie uszkodzić łódki, wygrzebali ją z mułu rękami, a następnie ostrożnie wyciągnęli na brzeg.
- Nie mogłem uwierzyć własnym oczom w to, co wyciągnęli koledzy - mówi Robert Sklorz, właściciel firmy Party-Kajaki, który zorganizował transport niezwykłego znaleziska. - Ta łódka przypomina wyglądem współczesne kajaki. Ale ktoś włożył ogrom pracy, żeby ręcznie wydłubać ją z litego kawałka drewna.
Nasączona wodą łódka waży obecnie ok. 400 kg. Żeby ją przenieść potrzeba było aż ośmiu mężczyzn. Nietypowym znaleziskiem zainteresował się Krzysztof Spałek, biolog i badacz lokalnej historii.
- Jak to zobaczyłem, ciarki przeszły mnie po plecach - emocjonuje się naukowiec. - To dłubanka wykonana z dębu, jakiej w czasach wczesnego średniowiecza używali rybacy. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z sensacją archeologiczną.
Tym bardziej, że ta łódź zachowała się w wyjątkowo dobrym stanie. W innych częściach kraju także zdarzały się podobne odkrycia, ale w większości były to tylko szczątki łodzi.
Spałek ustalił na podstawie grubości pnia dębu, że drzewo rosło ok. 500-700 lat, zanim zostało ścięte (takich drzew od wielu lat się nie ścina). O wiekowości znaleziska świadczy natomiast wygląd drewna.
- Pod wpływem minerałów znajdujących się w wodzie łódka mocno sczerniała, co dziś jest naturalnym impregnatem - dodaje Spałek. - Tak zachowuje się drewno, które przeleżało w wodzie wiele lat. Takiego efektu nie da się osiągnąć na szybko, np. przez pomalowanie farbą.
Zagadką pozostaje natomiast, jak to się stało, że łódka przeleżała pod wodą tyle lat i nikt jej nie zauważył - w sezonie, w weekendowe dni po Małej Panwi pływają dziesiątki, a czasami nawet setki kajakarzy.
Dr Magdalena Przysiężna-Pizarska z zakładu archeologii Uniwersytetu Opolskiego mówi, że naukowcy są w stanie dokładnie określić, z jakiego okresu pochodzi. - Można wykonać np. dendrochronologię - tłumaczy. - To badanie wiąże się jednak z pobraniem próbki przez nawiercenie drewna.
Łódź stoi na razie na podwórku przy domu Roberta Sklorza. Codziennie jest polewana wodą, by drewno zbyt szybko nie wyschło - mogłoby to doprowadzić do pęknięcia kadłuba. Znaleziskiem zainteresował się już Wojewódzki Konserwator Zabytków.
- Jeżeli potwierdzi się, że ta łódka rzeczywiście jest sprzed wieków, to najlepiej będzie, jeżeli trafi do muzeum - uważa Krzysztof Spychała, kierownik wydziału zabytków archeologicznych w Urzędzie Ochrony Zabytków w Opolu.
- W pierwszym momencie wyglądało to jak zwykły kawałek drewna, ale gdy dokładnie się mu przyjrzeliśmy, okazało się, że to zatopiona łódka - mówi Andrzej.
Trójka braci ze Staniszcz Małych zdecydowała zebrać znajomych z okolicy i wrócić na miejsce znaleziska. Żeby nie uszkodzić łódki, wygrzebali ją z mułu rękami, a następnie ostrożnie wyciągnęli na brzeg.
- Nie mogłem uwierzyć własnym oczom w to, co wyciągnęli koledzy - mówi Robert Sklorz, właściciel firmy Party-Kajaki, który zorganizował transport niezwykłego znaleziska. - Ta łódka przypomina wyglądem współczesne kajaki. Ale ktoś włożył ogrom pracy, żeby ręcznie wydłubać ją z litego kawałka drewna.
Nasączona wodą łódka waży obecnie ok. 400 kg. Żeby ją przenieść potrzeba było aż ośmiu mężczyzn. Nietypowym znaleziskiem zainteresował się Krzysztof Spałek, biolog i badacz lokalnej historii.
- Jak to zobaczyłem, ciarki przeszły mnie po plecach - emocjonuje się naukowiec. - To dłubanka wykonana z dębu, jakiej w czasach wczesnego średniowiecza używali rybacy. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z sensacją archeologiczną.
Tym bardziej, że ta łódź zachowała się w wyjątkowo dobrym stanie. W innych częściach kraju także zdarzały się podobne odkrycia, ale w większości były to tylko szczątki łodzi.
Spałek ustalił na podstawie grubości pnia dębu, że drzewo rosło ok. 500-700 lat, zanim zostało ścięte (takich drzew od wielu lat się nie ścina). O wiekowości znaleziska świadczy natomiast wygląd drewna.
- Pod wpływem minerałów znajdujących się w wodzie łódka mocno sczerniała, co dziś jest naturalnym impregnatem - dodaje Spałek. - Tak zachowuje się drewno, które przeleżało w wodzie wiele lat. Takiego efektu nie da się osiągnąć na szybko, np. przez pomalowanie farbą.
Zagadką pozostaje natomiast, jak to się stało, że łódka przeleżała pod wodą tyle lat i nikt jej nie zauważył - w sezonie, w weekendowe dni po Małej Panwi pływają dziesiątki, a czasami nawet setki kajakarzy.
Dr Magdalena Przysiężna-Pizarska z zakładu archeologii Uniwersytetu Opolskiego mówi, że naukowcy są w stanie dokładnie określić, z jakiego okresu pochodzi. - Można wykonać np. dendrochronologię - tłumaczy. - To badanie wiąże się jednak z pobraniem próbki przez nawiercenie drewna.
Łódź stoi na razie na podwórku przy domu Roberta Sklorza. Codziennie jest polewana wodą, by drewno zbyt szybko nie wyschło - mogłoby to doprowadzić do pęknięcia kadłuba. Znaleziskiem zainteresował się już Wojewódzki Konserwator Zabytków.
- Jeżeli potwierdzi się, że ta łódka rzeczywiście jest sprzed wieków, to najlepiej będzie, jeżeli trafi do muzeum - uważa Krzysztof Spychała, kierownik wydziału zabytków archeologicznych w Urzędzie Ochrony Zabytków w Opolu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz